O tej rozmowie chcę pamiętać. Chcę ją sobie przypominać w każdej chwili zwątpienia
i słabości, ale również w tych lepszych momentach, gdy zechcę podziękować za miłość
i wierność.
„Ona” nie umie przyjąć tego, że chcę się o nią zatroszczyć, że się martwię i chcę żeby mogła poczuć się bezpiecznie. „Ona” jest zdziwiona i wielokrotnie odrzuca to, co chcę jej dać,
bo uważa, że nie jest warta żadnej troski, a tym bardziej miłości. Nie wierzy, że może być dla kogoś ważna. „Ona” wyciąga kolce, żeby za blisko do niej nie podejść. „Ona”, to taki NIKT – tak się postrzega, więc dlaczego ktoś miałby widzieć w niej KOGOŚ?
Tak więc powoli, bardzo powoli tłumaczę, że jest ważna, piękna, warta wielkiej miłości
i towarzyszenia. Jest dzieckiem, więc chcę się nią zaopiekować. Bez względu na to,
jak nisko się ocenia ja wiem, że jest wartościowa, mądra, dobra, tylko strasznie poraniona. „Ona” w to nie wierzy i wykrzykuje mi prosto w twarz, że nie potrzebuje tego, że nie chce, bo rani innych, bo jest beznadziejna, głupia… . I pyta wprost: „Czy pani nie rozumie tego, że panią zranię? Dlaczego pani nie może tego pojąć?”
Resztką sił mówię jej, że pojmuję, jestem świadoma ale jestem gotowa to przyjąć.
I naprawdę wiem, że w niektórych momentach będzie mnie kopać, gryźć, obrażać.
Ale ja i tak przy niej będę, bo jest dla mnie jest ważna. Bo podjęłam decyzję, że będę się
o nią troszczyć i wspierać. I nieważne co zrobi, jak bardzo mnie zrani i ile razy mnie odrzuci, to ja i tak przy niej będę. Mówię też, że „Ona” nie ma na to wpływu, bo to moja decyzja.
Gdy mówię te słowa, równolegle słyszę Głos. Cierpnę. Mówię, a Głos mówi do mnie:
„Widzisz? Tyle razy mówiłem Ci, że jesteś dla mnie ważna, a ty nie chcesz w to uwierzyć. Mówiłem, że nawet jeśli mnie zranisz, jeśli obrazisz, odrzucisz, to ja będę Ci wierny.
Będę wciąż na ciebie czekał, na twoje „chcę”. I nic tego nie zmieni, bo taką podjąłem decyzję. Dawno, dawno temu. Ja Bóg, podjąłem taką decyzję.”
Bóg przemówił do mnie moimi słowami. Zawalczył z moimi słabościami. Posłużył się tym dzieckiem, by pokazać mi moje „nie zasługuję”. Przypomniał mi, że On słowa nie zmienia
i nieprzerwanie trwa w cierpliwej i przebaczającej miłości.
Dziś, kiedy piszę te słowa, to wiem, że tu i teraz, ale też wczoraj i jutro – wciąż trwa.