Dlaczego mnie nie słuchasz?

Przecież sam powiedziałeś „proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie,
a otworzą wam”. Przecież dawałeś nam za przykład nieustępliwą wdowę, która tak długo naprzykrzała się upartemu sędziemu, aż ten wysłuchał jej próśb. I obiecywałeś,
że wszystko o cokolwiek byśmy się modlili i prosili, spełni się nam. Mamy tylko wierzyć…Dlaczego więc nie wysłuchujesz? Dlaczego pozwalasz, żeby wątpliwości targały moim sercem? Dlaczego? Przecież wiesz, jak bardzo mi zależy…

Bywają dni, niestety nierzadko, kiedy podejmuję taką osobistą dyskusję z Panem Bogiem, w której pytaniem przewodnim jest słowo „dlaczego”. Dzieje się tak najczęściej wtedy, kiedy walczę o rzeczy dla mnie ważne i po ludzku przyznaję, że sama nie dam rady, kiedy zawodzą wszelki moje sprawdzone sposoby i umiejętności.
Łapię wtedy różaniec, przypominam sobie wszystkie poznane modlitwy, wyszukuję wśród świętych najlepszych orędowników, odkrywam „nowych”, tych „sprawdzonych”
i polecanych przez innych poszukujących, i czekam …..
Czekam oczywiście na usłyszenie wołania, na spełnienie litanii moich próśb. I uzbrojona
w argumenty przypominam Bogu, że przecież obiecywał. Wręcz wykłócam się, obrażam, żeby za chwilę składać obietnice. Będę lepsza, grzeczniejsza (zresztą Panie Boże, przecież nie jestem taka zła), dam jałmużnę (parę rzeczy mi zbywa), odpokutuję grzechy (tylko nie wymagaj rzeczy niemożliwych) itp. I taka „pokorna” dalej czekam, tym razem ucząc się cierpliwości.

Przeczytałam kiedyś opowieść o wędrujących Aniołach. Nie wiem, kto jest autorem,
ale ten ktoś pomógł mi znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego?”.

Dwa podróżujące anioły zatrzymały się na noc w domu bogatej rodziny. Rodzina była niegrzeczna i odmówiła aniołom nocowania w pokoju dla gości, który znajdował się w ich rezydencji. W zamian za to anioły dostały miejsce w małej, zimnej piwnicy.
Po przygotowaniu sobie miejsca do spania na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i naprawił ją. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział, „rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają”.
Następnej nocy anioły przybyły do biednego, ale bardzo gościnnego domu farmera i jego żony, by tam odpocząć. Po tym jak farmer podzielił się, resztą jedzenia jaką miał, pozwolił spać aniołom w ich własnym łóżku, gdzie mogły sobie odpocząć.
Kiedy następnego dnia wstało słońce, anioły znalazły farmera
i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko było ich jedynym dochodem, leżała martwa na polu.
Młodszy anioł, był w szoku i zapytał starszego anioła: „Jak mogłeś do tego dopuścić? Pierwsza rodzina miała wszystko
i pomogłeś im” – oskarżył. „Druga rodzina miała niewiele
i dzieliła się tym co miała, a ty pozwoliłeś, żeby ich jedyna krowa padła”.
„Rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają” – odpowiedział starszy anioł.
„Kiedy spędziliśmy noc w piwnicy tej rezydencji, zauważyłem że w tej dziurze w ścianie było schowane złoto. Od czasu, kiedy właściciel się dorobił stał się takim chciwcem niechętnym do tego by dzielić się swoją fortuną, w związku z czym zakleiłem tą dziurę w ścianie, by nie mógł znaleźć złota znajdującego się tam.”
„W noc, która spędziliśmy w domu biednego farmera, Anioł Śmierci przyszedł po jego żonę. W zamian za nią dałem mu ich krowę. Rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają.”

I w końcu odkryłam, że On zawsze wysłuchuje. Czasem „inaczej”. Tak po prostu,
po swojemu. Bo wie lepiej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.