Dziękuję, chociaż czasem tak trudno. Trudno podziękować Panie za męczący dzień,
za tych, którzy zepsuli mi humor, za to, że pada, chociaż nie powinno i za to, że coś wyszło nie tak, jak powinno wyjść…. Kiedy kończy się dzień, zmęczenie odbiera mi siły, czasem ogranicza mnie jakaś złość, zraniona duma i bardziej mam ochotę krzyczeć i buntować się niż dziękować.
Trudno przełamać słabość i dziękczynienie wypada dość mizernie.
Chcę więc dziękować o poranku, kiedy jeszcze nie wiem jaki masz wobec mnie plan.
Z ufnością stawać przed tym, co ma być, przyjąć wszystko, co chcesz dać. Podziękować Ci każdego dnia za to, co dopiero się wydarzy, za tych, których spotkam, za to, czym chcesz mnie doświadczyć. I za wszystkie moje wzloty i upadki, które mają dopiero nadejść.
Za to, czego od razu nie zrozumiem i za to, co może wydawać się zbyt trudne.
I chcę dziękować za to, że będziesz wszędzie tam, gdzie mnie poślesz. Bo wiem, że będziesz.