Pokolorować świat

Sobotni późny wieczór, restauracja McDonald’s na dworcu PKP we Wrocławiu.
Siedzę z kubkiem herbaty, frytkami i smutnymi myślami czekając na 22:40.
Smutno też jakoś wokół mnie – pusty McDonald’s, pusty dworzec, smętne klimaty…. Poddaję się im.

I nagle te moje smętne myśli rozpraszają One. Do McDonald’s z gracją wkraczają
dwie damy. Jedna około osiemdziesięcioletnia, druga około trzydziestoletnia. Obydwie
w kapeluszach, eleganckich płaszczach – wyglądają tak, jakby właśnie wyszły z teatru, opery, wernisażu… Łączy je niebywała elegancja, szlachetność zachowania, podobny strój. Wyglądają jak babcia i wnuczka, i trochę tak jakby wyszły z ram obrazu.
Usiadły przy sąsiednim stoliku, skupiając całą moją uwagę. Ich szykowny strój i dyskretna, choć zauważalna, świetnie dobrana biżuteria przyciągały mój wzrok, a dystyngowane zachowanie sprawiało, że przez moment poczułam się jak w innym świecie. Tak jakbym brała udział w zdjęciach do filmu z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Inny świat.

A później zobaczyłam jak starsza pani korzysta ze smartfona. Czar nie prysnął.
Wzbogacił się o dodatkowy zachwyt. Nad czym? Nad pięknem i nad tym, że można….
I zapragnęłam takiego piękna.
Takiego, które umie zaistnieć wszędzie, mimo tego, co dookoła, mimo bylejakości i mimo wszystko. Poczułam, że to piękno zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Wiem, czasem tracimy je z oczu, czasem się nie chce, przytłacza nas codzienność, złe wiadomości, poczucie bezsilności i lęku o przyszłość. Zatroskani już niemal o wszystko przystosowujemy się do naszego pochmurnego nastroju. Nasz strój, nasze potrzeby,
nasze piękno staje się codzienne, użyteczne, z czasem szare….
Te dwie kobiety w restauracji McDonald tak naprawdę uświadomiły mi, że to ja tworzę piękno, to ja zabarwiam świat, to ode mnie zależy czy będę żyć szaro, czy kolorowo.
Nie to, co wokół mnie. To ja mam w sobie potencjał, którym mogę się podzielić, mogę innych „zarazić” pięknem i obdarować radością. Mogę pokolorować codzienność
albo mogę zarazić świat smutkiem i szarością. Mogę ubrać się w bylejakość i ponurą minę zasiadając w pierwszym rzędzie teatru lub w szykownym stroju zjeść kolację w barze mlecznym. Nie od miejsca, ale ode mnie zależy moje piekno. To ja kreuję rzeczywistość, buduję świat. To mój wybór.

Świat jest pełen wojen, bólu, nienawiści i niepewności, więc trzeba ubrać się w piękno
i śmiało zasiąść przy jego stoliku. Nie wolno pozwolić na to, by to on dyktował warunki. Świat to kilkumiliardowe „ja” i każde „ja” może wejść do przydrożnego baru tak, jakby wchodziło do najdroższej restauracji. Od każdego „ja” może bić blask, który rozproszy smętne myśli innych.

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.