To czytanie, to taki trochę klasyk (Mt 15,29-37). Jeden z takich fragmentów ewangelii,
które zapamiętuje się łatwo i w zasadzie nie ma kłopotu z jego zrozumieniem.
Ot, po prostu – stał się cud, z siedmiu chlebów i paru rybek zrobiło się tyle,
że starczyło dla wszystkich i zostało jeszcze siedem koszów ułomków.
Jednak dopiero dzisiaj dotarły do mnie słowa, które Pan Jezus powiedział
do uczniów zanim dokonał cudu rozmnożenia:
„Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść.
Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze.”
Te trzy zdania są dla mnie sednem dzisiejszego czytania.
Jezus uzdrawiał, bo tego oczekiwali chromi, ułomni, niewidomi, niemi
i ich bliscy. Chyba jednak nikt nie oczekiwał, że nakarmi jeszcze każdego z nich.
Były ich przecież tłumy.
Jednak w swojej dobroci Jezus zatroszczył się nawet o to, o co nie prosili. Pokazał
jak bardzo kocha, jak troszczy się o nas nawet wtedy, kiedy my sami być może
nie uzmysławiamy sobie jeszcze naszych potrzeb. A może po prostu nie umiemy poprosić?
Miłość, troska, opieka, odpowiedzialność – to wszystko składa się na obraz całego zdarzenia. Taki jest Bóg – kocha, karmi słowem i chlebem, dba o duszę i ciało,
i nie odprawia z niczym. Obdarowuje nawet wtedy, gdy nie proszę….