„Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
To jest chyba moją największą nieudolnością – nieumiejętność przyjęcia tego, że im bardziej grzeszę, z tym większą miłością On na mnie patrzy, tym bardziej chce pomóc, tym bardziej chce żebym została, nie odchodziła. Choć nie kwestionuję tej prawdy, to nie potrafię odnieść do siebie i uwierzyć, że chociaż moje grzechy bardzo Go bolą, to wciąż tak samo mnie kocha. A może nawet bardziej. Tak jak marnotrawnego syna, jak zagubioną owcę…
Kiedy wstyd każe mi odwrócić głowę i kiedy zamykam oczy, żeby nie widzieć Jego pełnego bólu i miłości spojrzenia jestem jak Piotr. Oboje nas zdumiewa Twoja dobroć Panie, Twoje dary, które nam dajesz mimo, że jesteśmy tacy niegodni…
Przepraszam Cię Boże za każdy mój grzech i za słowa Piotra, które gnieżdżą się czasem w moich myślach.