Ona tylko otarła twarz Jezusowi. A jednak ten jej gest znaczył więcej niż mogła przypuszczać. Przetrwał i trwa już ponad dwa tysiące lat.
Czy ja jestem dzisiejszą Weroniką? Czasem wydaje mi się, że tak niewiele mogę. Współczuję, płaczę nad nędzą i chorobą, i czasem nawet pomodlę się w tej czy innej intencji. To wszystko, takie nic, bo nie wyciagam chusty.
Wiele razy tłumaczę sama sobie, że przecież i tak nic nie zmienię. Nie podaruję zdrowia, drugiego życia, domu, pracy czy pieniędzy. Nie uratuję rodziny alkoholika i nie zmienię ubóstwa na bogactwo. Czuję, że jestem za mała, za słaba i niezdolna. A może zbyt wygodna w swoim myśleniu? Może łatwiej mi mówić o współczuciu niż wykonać gest?
Jeden gest Weroniki. Gest, który nie zmieni świata. Zapewne nie wyleczy z choroby, nie da pracy i nie zlikwiduje cierpienia. Ale może przejdzie do czyjejś historii? Może osuszy łzy, sprawi, że droga będzie łatwiejsza, da nadzieję i siłę? Może ktoś poczuje, że chociaż pot zalewa mu twarz i potyka się o każdy kamień, to nie jest sam?
Może… – nie dowiem się, jeśli tego gestu nie wykonam.