Dziś czas na moje przemyślenia o pokorze.
Zawsze myślałam, że pokora to uniżenie, służalczość, postawa uznania wyższości innych….
Nie chciałam takiej pokory. Nie chciałam czuć się słabsza, gorsza od innych. Wolałam przyjąć postawę z głową do góry – to ja jestem ważna i przed nikim nie chcę klękać.
Nikt z ludzi nie ma prawa wywyższać się nade mną, a ja sama muszę na tyle cenić samą siebie, żeby patrzeć śmiało w oczy każdemu człowiekowi. Pokora oznaczała dla mnie słabość i uznanie własnej niższości przed innymi. Nie chciałam jej w swoim życiu.
Dlatego też dążyłam do tego, żeby być niezależną, nie musieć nikogo prosić o pomoc,
być samowystarczalną, silną.
Po wielu przemyśleniach, po przerobieniu tego tematu z samą sobą dochodzę do wniosku, że pokora to jednak zupełnie coś innego. Pokora to zdolność do przyjęcia własnych słabości i umiejętność przyznania się do tego, że nie wszystko wiem, nie wszystko rozumiem,
nie we wszystkim jestem dobra. To spokojne przyjęcie tego, że nie jestem alfą i omegą.
I co najważniejsze – nie muszę nią być. Pokora to samoświadomość własnych ograniczeń
i przyjęcie ich z zupełnym spokojem. To nie jest rodzaj ukorzenia się, to raczej umiejętność poproszenia o pomoc i przyjęcia jej z radością.
Nasze życie to proces rozwoju ale nigdy w pełni doskonali nie będziemy. Nawet jeśli,
to nie we wszystkim. Pokora jest spokojnym przyznaniem tego najpierw przed samym sobą, a później przed innymi. Nie oznacza ona zaprzestania samodoskonalenia, uczenia się, pracy nad sobą. Musimy się starać na tyle, na ile jest to możliwe, ale musimy też umieć przyjąć to, że nie wszystko od zależy od nas. Musimy umieć pogodzić się ze swoim słabszym dniem, gorszym samopoczuciem, z samym sobą. W pełni pogodzeni będziemy umieli czerpać radość z tego, że jest ktoś, kto jest w czymś lepszy, kto może nam pomóc, wyjaśnić, wytłumaczyć, podać rękę lub po prostu być przy nas w chwilach naszej słabości.
Pokora, to też zgoda na to, co będzie, na to, co nie jest zależne od nas. To odpuszczenie tam, gdzie moje „ja” nie musi być na pierwszym miejscu i zrozumienie, że świat nie musi myśleć i czuć tak jak ja. To zaprzestanie forsowania mojej racji, mojego punktu widzenia
i udowadniania mojej wielkości.
Pokora jest siłą, nie słabością. Daje spokój, uwalnia od niepotrzebnej walki o prym samozwańczej wszystkowiedzącej królowej – PRÓŻNOŚCI. Pozwala żyć w równowadze
ze światem – z jednej strony bez kompleksów a z drugiej bez wygórowanych ambicji.
Pokora to też, a właściwie przede wszystkim przyznanie przed Bogiem, że bez niego nic – nic nie możemy sami. To On daje siłę, spokój i ukojenie, radość i odwagę. Zabiera lęk
i uzdalnia do przebaczenia. Jego też trzeba umieć prosić. Z pokorą.