Gdzie dwóch albo trzech…

Jeszcze nie tak dawno modliłam się Nowenną Pompejańską. Jedna, druga, trzecia, czwarta…
Nie jest to łatwa modlitwa. Kto odmawiał, ten wie. Potrzeba naprawdę sporo samozaparcia i poukładania sobie dnia tak, żeby wygospodarować odpowiedni czas i stosowną jego ilość. Trzy części różańca, piętnaście tajemnic, siedemdziesiąt pięć razy Zdrowaś Mario…
A dziś? Dziś kiedy wstałam, w głowie miałam pustkę i obezwładniającą niechęć do modlitwy. Czułam się tak, jakby ktoś ściskał mnie za gardło, żeby nie przecisnęło się
przez nie ani jedno słowo.
Starczyło mi tylko sił na „Boże, wybacz”. Reszta słów była niemą prośbą właśnie o siłę.
I wtedy przypomniałam sobie, że ta moc, która jest mi potrzebna to Duch Święty.
Prosiłam więc o to, by pomógł mi w modlitwie, żeby modlił się ze mną, za mnie.
A później przyszła refleksja. Wspólnota – tak, w niej też jest siła. Kiedy słabnę, pomoże. Kiedy nie mam siły na modlitwę, każdy z jej członków pomodli się za mnie. Kiedy poczuję się samotna w trudnej drodze, przypomni, że to nie prawda – nie jestem sama. Umocni
do stawienia czoła światu, wskaże drogę, podniesie i uzdolni do stawiania kolejnych kroków. Nie przypadkiem przecież Pan Jezus wysłał swoich uczniów po dwóch:
„Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą…” (Łk 10,1). I dzięki Mu za to. Zawsze we dwoje raźniej. I jest nadzieja, że kiedy ja okażę słabość, ten drugi będzie miał akurat większą siłę.
Ale przecież wspólnota, to też On: „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).
Dziękuję za naszą wspólnotę!
 

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.