A taki tam epizodzik…
Wchodzę do pokoju dziewcząt i widzę dwa zawijasy szyjno-szalikowe. A w pokoju temperatura ok. 23 stopni, więc z troską pytam, co się stało?
– Boli mnie gardło – odpowiada młodsza szalikowa postać.
– Mnie też – w bólu solidaryzuje się siostra.
– Ok, zadzwonimy do mamy i zapytamy, jak sobie poradzić z waszymi gardłami. Może kupimy jakieś pastylki do ssania…
– My mamy coś lepszego, proszę pani. Spirytus.
Zamarłam. Umarłam. Zesztywniałam.
– Co macie?! – Moja wyobraźnia podpowiadała mi najdziwniejsze obrazy wraz z paragrafami za niedopilnowanie nieletnich. Musiałam mieć koszmarnie głupią minę,
bo zatroskane szaliki szybko zaczęły tłumaczyć mi, o co chodzi.
– No spirytus, do smarowania, proszę pani. Trzeba nasmarować gardło i zawinąć szalikiem. Mama zawsze nam tak robi jak boli gardło i teraz też kazała.
Zmartwychwstałam, bo na szczęście chodziło o smarowanie zewnętrzne.
Kochani rodzice!!! Błagam, dzieci + zimowisko + spirytus, to nie do końca dobry pomysł.