Idziemy kupić buty. Już w pierwszym sklepie widzę zachwyt w małych oczkach. Są! Wymarzone czarne lakierki. Oczywiście mój pragmatyzm zakłada, że kupimy takie buty,
w których będzie można wędrować po różnych ścieżkach, a nie tylko białotygodniowych. Lakierki nie wpasowują się w mój plan. Próbuję więc oponować:
– A może kupimy te, które stoją obok?
– Nie.
– Przecież są bardzo ładne, chociaż przymierz.
– Nie ma lakierków, nie ma Komunii.
Yyyyyy……… .
Jest wieczór i usiłuję zapędzić towarzystwo do łóżek. Z jednego z nich odzywa się lakierkowy szantażysta:
– Pani Dorotko, a będzie pani na mojej I Komunii?
– Tak, będę.
– To musi się Pani ładnie ubrać. Najlepiej w sukienkę. Może być czarna.
– A nie może być żółta?
– Żółta też może być.
Ufffffff ……… .