Paradoks naszych czasów polega na tym, że chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu możliwości zabezpieczenia się przed złodziejem, co dziś. Mamy konta, lokaty a do nich zaszyfrowane podpisy, kody i piny, w domach rolety, ochronę, mury, bramy i psy obronno- -stróżujące. A mimo to dajemy się okraść i to z najlepszej części, jaką posiadamy.
Z największego skarbu.
„Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie”.
Czym jest czuwanie? Bardzo mocno czuwanie kojarzy mi się z czujnością. Z jednej strony
z oczekiwaniem, a z drugiej z pewnego rodzaju wrażliwością na to, co dzieje się wokół.
Miałam ciocię, kobietę, która nie mając własnych dzieci, skupiała całą swoją uwagę na nas – dalszej rodzinie. Ze względu na odległość i wtedy (wiele lat temu) dość utrudniony kontakt telefoniczny nie mieliśmy z nią stałego i częstego kontaktu. Ale zawsze wtedy, kiedy była taka możliwość odwiedzaliśmy ją i jej męża, zjawiając się najczęściej bardzo nieoczekiwanie. Byłam wtedy małym dzieckiem, ale przy każdej wizycie nurtowało mnie pytanie: „skąd ciocia wiedziała, że przyjedziemy?”, bo zawsze była przygotowana.
W zakręcanych słoiczkach miała własnoręcznie przygotowane ciasteczka. Ona nas oczekiwała.
Czy my – chrześcijanie potrafimy czuwać, czekać na to, co jest nam obiecane? Czy jesteśmy czujni i przygotowani? Część z nas zapewne tak, ale mam wrażenie, że często w swojej chrześcijańskiej drodze „zasypiamy” i wpadając w pewnego rodzaju letarg tracimy czujność. Nie rozwijamy się w naszej wierze – nie jesteśmy przygotowani na to, co dzieje się wokół. Siedzimy w półmroku gasnących lamp i zapominając o zapasach oliwy zapominamy też o tym, co dla nas najważniejsze. O tym, że tak żyjąc łatwo damy się zaskoczyć.
I tak się też dzieje. Złodziej przychodzi po cichu. Najpierw podrzuca nam wątpliwości, sieje niepokój, przekłamuje prawdy, wykrzywia rzeczywistość. A później podsuwa pseudowartości, ukazując je w kolorach, których nam zaczyna brakować. I gubimy się
w gąszczu trudnych prawd, ataków i skandali. Pod lupę bierzemy wcześniejsze autorytety,
bo w tej naszej ciemności, zaskoczeni i nieprzygotowani bardzo łatwo dajemy sobie odebrać to, co ważne – naszą ufność, nadzieję i czasem nawet wiarę. Ktoś zabiera nasz skarb, bo straciliśmy czujność, zasnęliśmy na czuwaniu.
Gdzie będzie nasze serce, jeśli całkowicie ten skarb utracimy? W czyich rękach?
„Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”.