Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę …….

Ostatnie dni, to dni cudów. Po prostu. Albo Bożego prowadzenia, jak kto woli. Krótko mówiąc – dzieje się. Oto historia, która zdumiewa mnie bezgranicznie i udowadnia, że On wie którędy i gdzie nas poprowadzić.

Zacznę od tego, że wczoraj usłyszałam, jak Jezus mówił do uczniów (Mk. 8,14-21), że straszne z nich niedowiarki. Martwią się brakiem chleba. Przypomniał im, bo zdążyli już zapomnieć, że przy Nim nikt głodny nie będzie, że nasyci wszystkich i jeszcze pozwoli zebrać odpadki. Bardzo mnie to ruszyło. Te słowa: „macie oczy a nie widzicie; macie uszy a nie słyszycie”.

To o mnie i do mnie. Ja też jestem takim niedowiarkiem. Tyle cudów wokół mnie, a ja dalej nie mogę uwierzyć w to, że On może wszystko. Patrzę a nie widzę, słucham i nie słyszę, proszę o cud, a właściwie nie do końca wierzę. Zapominam, że wystarczy poprosić i poczekać. A może po prostu powiedzieć jak trędowaty: „jeśli chcesz” i nadsłuchiwać, co na to Pan. Lub tak jak Samuel: „Mów Panie, sługa Twój Słucha” i naprawdę się wsłuchać…

***

Wielki Post rozpoczęłam z konkretnymi postanowieniami, przygotowałam się tak jak nigdy dotąd. Ale wciąż dręczyła mnie myśl, że mogę więcej. Doprawdy, problem polegał na tym, że kompletnie nie wiedziałam, czego ma dotyczyć to „więcej”. Dobry Boże, czego chcesz, czego ode mnie oczekujesz? Powiedz głośniej i wyraźniej, bo nie słyszę, nie rozumiem. Pomóż mi. I pomógł.

Zajrzałam dzisiaj na stronę Gościa Niedzielnego. Przeglądałam, czytałam i nagle trafiłam na stronę, która zachęca do wsparcia duchowego misjonarzy w Wielkim Poście. Miałoby ono polegać na modlitwie, dobrowolnej formie postu lub dobrych postanowieniach. Pomyślałam, że to jest to, będę modlić się w intencji misjonarzy. Myślałam, że to taka zbiorowa modlitwa. A tu się okazuje, że to nie tak i wybieram konkretną osobę. Więc przechodzę po kolei:

– podaj swoje imię i nazwisko – podaję
– wpisz adres mailowy – proszę bardzo, jest
– wybierz, za kogo chcesz się modlić: ksiądz diecezjalny, zakonnik, siostra zakonna – pierwsza myśl-zakonnik, ale po chwili namysłu wybór pada na kobietę
– podaj kraj pracy misjonarza – uff, sporo tego. Nie wiem co wybrać, nie przygotowałam się i na dobrą sprawę nie mam specjalnych sympatii w tym temacie. Więc proszę „Panie Boże, Ty sobie wybierz”. I nagle przychodzi myśl „Filipiny”. Nie mam pojęcia dlaczego.
– wyślij formularz – nie udało się. No to jeszcze raz od początku, po kolei. Przy pytaniu o kraj myśl, żeby się zastanowić i wybrać coś bliższego memu sercu (o misjach na Filipinach w sumie niewiele wiem). Może jakiś kraj afrykański. Tak kombinowałam, ale nie udało się – ta sama silna myśl „Filipiny”. No, więc dobrze, niech będzie.

Na maila otrzymałam wiadomość, kogo „adoptowałam”. Dostałam imię i nazwisko, więc mogłam poszukać informacji o tej siostrze. Może to taka zbytnia ciekawość, ale pomyślałam, że będzie mi bliższa, jeśli dowiem się co robi, gdzie pracuje. I tu szok. Patrzę i oczom nie wierzę. Przecież to jest ta siostra, o której ostatnio czytałam! Wybrana dla mnie spośród ponad 800 „niezaadoptowanych” misjonarzy i misjonarek! To ta urszulanka, która wraz z innymi siostrami trafiła ze słowem bożym i posługą do filipińskich więzień, do więźniów, którzy dzięki nim odzyskują nadzieję. Wspiera ich i pomaga zmienić życie. Jej praca wywarła na mnie ogromne wrażenie. To nie jest obca osoba, lecz ktoś, kogo już znam. Ogromna radość! Teraz ja mogę wspomóc ją moim postem, modlitwą.
I tu słyszę śmiech P. Boga i widzę jak puszcza do mnie oko pytając „I co, uwierzysz w końcu, że Ja wszystko mogę?”.

No, Panie Boże, szacunek. Wiedziałeś jak do mnie dotrzeć 🙂 🙂 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.