Umorusana czekoladą buzia zdradza zjadacza batonika, ale on przeświadczony o własnym sprycie patrzy prosto w oczy mamy i jest przekonany, że nie odgadnie ona jego tajemnicy. Odważnie mówi „To nie ja. Nie jadłem batonika. NAPRAWDĘ”. I NAPRAWDĘ nie ma pojęcia skąd mama wie, że to jednak nie jest prawda.
Ileż to razy mój syn zdziwiony pytał „mamo, skąd wiedziałaś?”. Zawsze z uśmiechem mówiłam, że przed mamą nic się nie ukryje, że mama wie wszystko. I tak jest. Mama bezbłędnie rozpoznaje, gdy dziecko coś dręczy, gdy „kręci”, wyczuwa ból, którego jej Pociecha jeszcze nie nazwie, zauważa to, czego inni nie potrafią zobaczyć. Takie są mamy, nawet jeśli nie widzą, nie słyszą, to czują. Bo serce widzi więcej niż widzą oczy i słyszy to, czego nie mogą usłyszeć uszy.
To jeśli matka widzi tak wiele, to czy Ojciec nie będzie widział więcej? Często wydaje nam się, że Bóg owszem, widzi nasze czyny, słyszy słowa, ale nasze myśli są już wyłącznie nasze. Może to dlatego, że są tak ulotne, że sami często nie zdążymy się nawet do nich przywiązać? A może dlatego, że po ludzku myślimy, że tylko te zwerbalizowane są uchwytne? I tylko wtedy, kiedy MY pozwolimy, to pozna je ktoś jeszcze?
„Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach?” (Mt 9,1-8).
Jezus „usłyszał” myśli niewypowiedziane. Znał je. Jego słowa powiedziane do uczonych
w Piśmie są dowodem na to, że traktowanie naszych myśli jako nieodczytywalnych jest myśleniem dziecka, które uważa, że fakt zakrycia głowy kocem wystarczy, by nikt go nie zauważył.
On zauważy i odczyta nawet to, co nam wydaje się nieodczytywalne.
*
„Zgrzeszyłam myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem …..”
Za złe myśli też trzeba przeprosić.