Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!
Zaprzeć się siebie, oderwać się od mojego „ja”, od wyobrażenia o osobie, od tego wszystkiego, co w sobie, dla siebie stworzyłam, co budowałam, nad czym pracowałam.
Zaprzeć się, to jakby uznać, że nie tak ma być, nie taka mam być. Zbudować nowe „ja”.
Ileż to razy byłam z siebie niezadowolona, krytykowałam własną, wybraną osobiście drogę?Ile razy kreśliłam w myślach obraz innych wyborów, innych dróg, którymi chciałabym pójść? Dokonywałam rachunku zysków i strat widząc własną nieudolność?
Wiele, wiele razy narzekałam i narzekam na swoją słabość, nieporadność, niemoc. A jednak wciąż trwam w tym swoim „ja”. Dlaczego?
Zaprzeć się siebie, to tak, jakby zacząć od nowa. Z wiarą w to, że będzie lepiej. Jego droga, Jego ślady, po których mam iść dają przecież nadzieję na to, że nie będę z siebie niezadowolona. Dążenie do bycia kimś takim jak On daje wręcz gwarancję bycia lepszym.
Gdzie więc tkwi problem, co mnie trzyma przy moim starym „ja”?
Dlaczego tak trudno zaprzeć się siebie, tego krytykowanego przez samego siebie SIEBIE?