Nie wiem jak to opisać. Wyjdzie zapewne nieudolnie, ale spróbuję, bo jakoś tak bardzo mocno dotarło do mnie, że Bóg daje, a my nie umiemy brać.
Pewna osoba bardzo potrzebowała wsparcia finansowego. Modliła się o to niezwykle żarliwie, z ufnością. Wiedziała, że Bóg się nią zaopiekuje.
Była też druga osoba, która chciała pomóc, ale nie wiedziała jak. Rozmyślała nad tym usilnie, pytała Boga i dostała jasną, czytelną odpowiedź, wręcz wskazanie, przynaglenie.
Udało jej się zebrać pewną kwotę i udała się do pierwszej osoby.
Kiedy chciała przekazać pieniądze, usłyszała, że potrzebująca osoba nie może ich przyjąć, bo…. (tu kilka powodów na nie).
Refleksja:
* Jeśli prosisz Boga o pomoc, nie czekaj na to, że sam osobiście się pofatyguje.
Od tego ma ludzi.
* Jeśli czekasz na realną pomoc, to pozwól mu działać po swojemu.
Zadziała na pewno niestandardowo.
* Jeśli wierzysz w Niego, to uwierz również w to, że ludzie naprawdę są tylko narzędziami
w Jego rękach. Pomaga ON.