Łk 8, 19-21
Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego
z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: „Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą”. Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci,
którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”.
Jak się czuje matka, która nie może zobaczyć się ze swoim dzieckiem? Co może pomyśleć, kiedy usłyszy słowa podobne do tych, które wypowiedział Jezus?
W kontekście tego fragmentu Ewangelii pomyślałam o matkach, które kurczowo trzymają swoje dzieci przy sobie. O tych, które wychowują dorosłych Piotrusiów Panów i delikatne, choć często kapryśne księżniczki (choć te chyba rzadziej). Pomyślałam o matkach, które nie są w stanie nawet wyobrazić sobie, że ich miejsce może (powinien) zająć ktoś inny.
Wiele mówi się o pokoleniu niedojrzałych dorosłych, nieodpowiedzialnych
i niesamodzielnych. Takich, którym dobrze, wygodnie mieszka się u mamusi, którzy są przez nią tak „zaopiekowani”, że nikt nie jest w stanie zrobić tego lepiej. Takich, którzy nie potrafią żyć bez tej bezwarunkowej miłości jaką daje mama. Dorosłe życie każdego z nich jest tak naprawdę życiem pełnoletniego dziecka niedojrzałej mamy. Dlaczego? Dlatego,
że ich mamy nie pozwoliły swoim dzieciom odejść.
Myślę, że niektórym mamom wypadałoby przypomnieć, że ich wielka miłość nie może zatrzymywać dziecka przy sobie, że przychodzi moment, kiedy trzeba stanąć z boku, odsunąć się choćby na wyciągnięcie ręki. Trzeba uzmysłowić im, że prawdziwym aktem miłości będzie powtórne odcięcie pępowiny i pozwolenie na to, by matką i bratem stał się mąż lub żona.
Wszystkim mamom niedorosłych ale też i dorosłych już dzieci polecam książkę Pana Wojciecha Jaronia „Byłam przyjaciółka diabła”.