„Ach, widzę Syna mojego, przy słupie obnażonego,
Rózgami zsieczonego!”
Zawsze, kiedy myślę o tej tajemnicy, widzę moment, kiedy bicz uderza w plecy, rani ciało, rozrywa skórę. Ten widok przeraża. Zamykam oczy, tak jak na filmie, kiedy obrazy aż bolą. Chcę uciec od tego widoku, za trudny do zniesienia. Jeśli zamknę oczy i nie będę nic widziała, to może ból zniknie.
Odkrywam, że podobnie jest w moim w życiu, kiedy grzeszę zamykam oczy. Jestem
jak małe dziecko, które kiedy zasłoni oczy myśli, że jest niewidoczne. Jeśli ja zamknę oczy na mój grzech, to może on zniknie? Może nikt go nie zobaczy? Nikt, to znaczy On też nie. Logika dziecka.
Nic nie pomoże zamykanie oczu na prawdę. Każdy mój grzech jest jak uderzenie biczem, każdy rani i zadaje ból. Tak się dzieje, chociaż nie chcę tego widzieć.
Maryjo, widziałaś jak biczowano Twojego syna i widzisz jak my robimy to nadal.
Ranimy jego i siebie nawzajem.
My też jesteśmy Twoimi dziećmi, więc naucz nas żyć w przyjaźni i nie zadawać bólu nikomu. Żadnemu bratu ani siostrze.