Dźwiganie krzyża na Kalwarię

„On zdradzony jak nikt, zraniony jak nikt
Miał siłę aby iść, z miłością niosąc krzyż”

Jezu, bierzesz krzyż na obolałe ramiona i zaczynasz swoją drogę krzyżową.
Krok po kroku starasz się wypełnić wolę Ojca, przybliżasz się do swojego końca,
ale też do Niego. Twój koniec ma być przecież tak naprawdę początkiem nowego życia.

Kiedy my idziemy przez życie, zakładamy, że ma to być droga łatwa. Nie przyjmujemy
do wiadomości, że w naszą wędrówkę mogą być wpisane kamienie, wyboje i upadki.
Bywa, że każdy z nich przyjmujemy jak osobistą porażkę, a o te kłody pod naszymi nogami często obwiniamy Ciebie – bo nie tak miało być, bo dlaczego na to pozwalasz? I tak idąc patrząc pod nogi, szukając łatwych i prostych szlaków gdzieś po drodze zatracamy cel naszej wędrówki.

Ktoś kiedyś powiedział, że nasza wędrówka przez życie podobna jest do górskiej wspinaczki. Jest ciężko – nogi odmawiają posłuszeństwa, w piersiach brak tchu,
pot spływa po plecach, ale kiedy zdobędziemy szczyt, duma rozpiera nasz umysł i ciało. Zmęczenie ustępuje, albo po prostu o nim zapominamy, bo co innego staje się ważne.
To piękno, które jest nagrodą za wszystkie trudy wędrówki pozwala nam uwolnić się
ze słabości ciała.

Był również w moim życiu moment, kiedy poczułam w sobie piękno takiej wędrówki – Wielki Piątek, droga krzyżowa na Tarnicę. W błocie, śniegu, wietrze. Tylko Ty Panie wiesz, jaki był to dla mnie trud. Ile momentów zwątpienia, słabości i myśli, że nie dam rady,
że nie zrobię już ani jednego kroku więcej. Jednak znalazłam siły, bo nie szłam sama.
Byłeś Ty, ale była też Weronika, Szymon i płaczące niewiasty. Dostałam pomocną dłoń, tabliczkę czekolady, słowa wsparcia i słowa współczucia. Na szczycie, u kresu drogi poczułam moc – siłę, radość i wiarę w siebie. Wtedy szłam dla Ciebie. Taki był mój zamysł. Ale pokonanie tej drogi umocniło również mnie.

Całe moje życie jest wędrówką do Ciebie. Daj mi proszę siłę do pokonywania słabości, odwagę do wstawania z upadków i stawiania kolejnych kroków. Pozwól też, żebym nigdy nie straciła z oczu celu. I bądź ze mną – w Szymonie, płaczących niewiastach, Weronice. Daj mi zauważać, że każdy człowiek, którego stawiasz na mojej drodze, to Ty.

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.