„ Królowo wniebowzięta – módl się za nami…”
Tylko Bóg wie ile w nas jest pytań i wątpliwości. Wie jak potrafimy kwestionować rzeczy widoczne i namacalne. Jak nawet te „dotknięte” i naocznie stwierdzone potrafimy z czasem poddać pod wątpliwość. A cóż dopiero z tymi, wobec których mamy powiedzieć „wierzę”?
Wie też jak trudno nam zmierzyć się z ideałem, jak łatwo dać sobie prawo do rezygnacji
z dążenia do doskonałości. Odpuszczamy, racjonalizując myślenie, tłumacząc samym sobie samych siebie, nie wierząc, że damy radę, że to nasza droga.
Wniebowstąpienie – droga do nieba. Droga, którą pokonał Jezus. Ale On miał boską naturę, był Synem Bożym. Umarł ale zmartwychwstał, mógł więc też wstąpić do nieba.
Ale ja? Ja jestem tylko człowiekiem…. Nie mam w sobie tej mocy, którą miał On.
Jak więc mam osiągnąć pełnię nieba z duszą i ciałem?
Wniebowzięcie – Maryja zostaje wzięta do nieba. Tak, była bez zmazy poczęta, bezgrzeszna, pełna łaski, cicha i pokorna. Ale była człowiekiem. Takim jak my, jak ja. Swoją pokorą, swoim „tak” bardzo szybko zasłużyła na pełnię cielesnego zbawienia. Zbawienia, na które czekamy przecież również my. Bo taka jest nasza wiara. Czasem słaba
i wątpiąca ale to jest nasza droga, nasz cel.
Bóg wie jak słaba jest ta wiara. Przykładem Maryi umacnia nas i po raz kolejny pokazuje, że to, co według nas jest niemożliwe, dla niego jest możliwe.
Nie wniebowstąpienie, bo nie mamy boskiej mocy, ale wniebowzięcie, bo taki jest Boży plan. Bo taka jest Jego łaska.
Maryjo, królowo wniebowzięta, wypraszaj dla nas tę łaskę.