Kiedy zaraz po zwiastowaniu Maria udała się do swej krewnej Elżbiety, ta przywitała
ją słowami: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”.
Dlaczego piszę o tym dziś?
Ostatnio wspominałam, jak pięknymi słowami zostałam zaproszona do pewnego domu.
Z ust gospodyni padło wtedy: „Gość w dom – Bóg w dom”.
Do tej pory zdanie to było dla mnie właściwie nic nie znaczącym staropolskim powitaniem. Rzadko dziś słyszanym, rzekłabym, że wręcz zapomnianym. Wtedy jednak, wypowiedziane z ogromną szczerością naprawdę mocno zapadło mi w serce. Do tego stopnia, że w myślach bardzo często do niego wracam.
I stało się tak, że dzięki tym powrotom nagle odkryłam dla siebie coś nowego.
Odkryłam, że Maria była dla Elżbiety gościem, który przyniósł do jej domu Boga.
Gość w dom, Bóg w dom……
To zdanie miało swój początek tam – w domu Elżbiety i Zachariasza. Piękne.
***********************************************************************************
Chciałabym umieć traktować każdego gościa z otwartym sercem. I nie zamykać mu drzwi, bo pod jego sercem może ukrywać się Bóg, który właśnie chce do mnie przyjść.