Kilka dni temu wiele portali i serwisów informacyjnych przekazywało informacje
o tragedii, jaka rozegrała się w amerykańskim ogrodzie zoologicznym w Cinncinati. Czteroletni chłopiec wpadł do fosy otaczającej wybieg dla goryli. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, dzieckiem zainteresował się goryl, który pochwycił malca i ciągnął za sobą po ziemi. Pracownicy ogrodu uznali sytuację za na tyle niebezpieczną, że postanowili zwierzę uśmiercić. To tak pokrótce o tym, co się stało.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu tej wiadomości to ogromne współczucie dla rodziców dziecka. Nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie ogromu strachu, przerażenia i bezsilności, jaką w tamtej chwili musieli przeżywać, ale wiem
na pewno, że nikt, kto ma dziecko nie chciałby być na ich miejscu.
Druga myśl, a właściwie uczucie, które się pojawiło miało miejsce po przeczytaniu komentarzy. Z każdym kolejnym ogarniało mnie przerażenie. Obezwładniające
i powodujące wręcz fizyczny ból w całym ciele. Z tak wielką ilością zła i braku empatii,
czy zwykłych ludzkich odruchów nie spotkałam się już dawno. We wpisach aż kipiało
od złości na… dziecko, rodziców dziecka i na pracowników ogrodu za zastrzelenie goryla. Żeby nie być gołosłowną, zacytuję:
– „Ja bym jednak odstrzelił tego bachora”
– „Mordercy. Goryli jest mniej i są pod ochroną, więc ludzkie głupie szczenię powinno zginąć!”
– „Przez głupiego sracza, goryl stracił życie. Super…”
– „Szkoda zwierzęcia. Rodziców należałoby zastrzelić za niepilnowanie dziecka.
Nie pilnowali teraz, nie będą pilnować w przyszłości”.
To tylko mały procent tego, co można było znaleźć w Internecie. Nawet teraz, kiedy
to piszę ogarnia mnie to samo przerażenie. Dramat. A jeszcze większym smutkiem dla mnie jest to, że jeden z takich komentarzy na swoim profilu FB umieściła moja znajoma. Osoba inteligentna, wszechstronnie wykształcona, matka dwójki dzieci. To też zabolało.
Kolejna myśl, która już trochę później zaczęła drążyć moje myśli, to ta, że kompletnie zanika w nas szacunek do drugiego człowieka. I chyba jego brak jest powodem tego,
że ludzkie życie tak niewiele znaczy, że nie tylko go nie bronimy, ale wręcz pozwalamy
na morderstwa w białych rękawiczkach.
Aborcja, eutanazja, manipulowanie zarodkami. Nie sposób uświadomić ludziom, że czynią zło, jeśli nie nauczy się ich szacunku do życia, do drugiego człowieka, niezależnie od tego czy ma już nadany PESEL, ile ma lat i jak wygląda. Na nic zdadzą się ustawy, nakazy, zakazy i kary, kiedy szacunku wymagamy jedynie dla siebie. Jestem ważny/ważna tylko ja. Moja wygoda, mój sposób myślenia, moja wiara i mój pogląd na coś, czy ogólnie światopogląd. Moje życie, z prawem decydowania o tym, co jest najważniejsze dla mnie,
co mogę, czego nie chcę i dla jakich spraw nigdy się nie poświęcę. Ja.
Kiedyś miałam przyjemność odbycia rozmowy z panem, który był pracownikiem ochrony na osiedlu zamkniętym w jednym z większych miast. Dodam, że było to dość duże osiedle. Opowiadał mi, że napatrzeć się nie może, jak ludzie traktują swoje zwierzęta. Nie, nie chodzi o złe traktowanie. Wprost przeciwnie. Mówił, że kiedy właściciele wychodzą ze swoimi pupilami na spacer, rozmawiają z nimi, jak ze swoimi dziećmi. Pytają, czy podoba się spacer, czy nie jest za zimno, noszą na rękach, ubierają w coraz to nowsze ubranka. Kokardy, spinki, błyszczące obroże, super karmy, odżywki, perfumy, porcelanowe miski. Najlepsi weterynarze, zabiegi kosmetyczne i upiększające. Mój rozmówca zaznaczył,
że to nie jest zwykła troska, to raczej postawienie zwierzęcia w centrum życia. Mają one szczególne względy i szczególne miejsce w sercu swojego opiekuna.
Tak, poza skrajnymi przypadkami, można powiedzieć, że wobec zwierząt mamy coraz więcej szacunku i uczuć. Dobrze, wszak już święty Franciszek mówił, że to nasi bracia mali. Jednak mam wrażenie, że mocno zachwiały się nasze fundamenty i wraz ze wzrostem miłości do zwierząt coraz więcej jest w nas pogardy wobec człowieka. Kochając coraz mocniej zwierzęta zapominamy, że kochać musimy również siebie nawzajem.
A przynajmniej szanować. Patrząc jednak na to jak traktujemy jedni drugich można byłoby powiedzieć, że człowiek dzisiaj jest nikim, albo byle kim. Nie mamy szacunku dla inności, słabości i po prostu dla siebie nawzajem. Smutne i ogromnie niepokojące.
Czy można to jakoś zmienić?