Znalazłam ten obrazek w sklepie ze starociami. Wciśnięty między inne, w stosie ramek,
zdjęć i przeróżnych fotografii nie wyglądał atrakcyjnie. A jednak przykuł moją uwagę – na
chwilę. Odłożyłam go na półkę, gdzie spędził zapewne już jakiś czas i wróciłam do domu.
Nie mogłam jednak przestać o nim myśleć i kiedy tylko nadarzyła się okazja, wróciłam.
Czekał. Prawdę powiedziawszy odetchnęłam z ulgą, zapłaciłam i zabrałam go do domu.
To była bardzo dobra decyzja.
Teraz patrzę na niego codziennie i wciąż nie mogę się nadziwić, jak bardzo mnie przyciąga. Ma w sobie coś, jakiś sekret. Po raz pierwszy widzę tak przedstawionego Jezusa i jest
w tym obrazie tyle uczucia – miłości, zaufania, oddania i delikatności.
Ten gest przytulenia się do Niego w momencie, kiedy daje się nam cały…
Nie wiem, kto jest autorem tego obrazka, ale dziękuję mu. Za wszystkie moje zamyślenia
i chwile, kiedy patrząc na ten obrazek czuję, jak wyrównuje się oddech, opada napięcie
i odpływa stres.