Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi…
…ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Wierzę w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Wierzę, że kiedyś, mimo mojej cielesnej śmierci będę żyć wiecznie. I wierzę, że nadejdzie taki moment, w którym Bóg zechce, żebym w zmartwychwstałym ciele rozpoczęła nowe życie. Tak deklarowałam niejeden raz
w modlitwie i tak deklaruję nadal. Ale czy naprawdę w to wierzę? Czy ufam, że skoro Bóg obiecał mi zmartwychwstanie, życie wieczne i nieśmiertelność duszy, to tak naprawdę będzie?
Usłyszałam kiedyś historię, która mnie rozbawiła, ale też pokazała, jakim trudem może być uwierzenie, że jest coś więcej niż tu i teraz.
W brzuchu mamy rozmawiały dwa bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
– Wierzysz w życie po porodzie?
– Jasne. Coś musi tam być. Właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem.
– Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
– No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, jeść buzią….
– No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A żywi nas pępowina.
– No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę a ona się będzie o nas troszczyć.
– Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
– No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
– Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma…
– No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć
jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później.”
W dzisiejszej Ewangelii spotykamy saduceuszy. Są jak ten drugi bliźniak – trudno
im uwierzyć w inne życie, w nieśmiertelność duszy, w zmartwychwstanie ciała.
Oni tego „nie widzą”, nie rozumieją, nie wierzą. I próbują szukać wytłumaczenia spekulując, próbując udowodnić niedorzeczność nauczania Jezusa.
Ze mną bywa podobnie. Choć nie szukam niedorzeczności, to czasem bardziej niż
na wierze opieram się na racjonalizowaniu tej pośmiertnej przyszłości. Swoje
wyobrażenia odnoszę do znanej mi rzeczywistości i niejako spekuluję o tym, co będzie.
I wtedy zastanawiam się, czy ja naprawdę wierzę w to, co obiecał Bóg czy raczej w swoje
o tym wyobrażenie?
W takich chwilach ratunkiem dla mnie jest to, co powiedział Pan Jezus do Szymona Piotra przy umywaniu nóg: „Tego co ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział” (J 13,7). Staram się wciąż od nowa o tym pamiętać i powtarzam sobie, że choć dziś tego, co On obiecał nie rozumiem, to kiedyś wszystkiego się dowiem.
* zdjęcie Pixabay