”Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”
Słowa uczniów będące reakcją na wypowiedź Pana Jezusa dotyczącą zburzenia świątyni (Łk 21,5-19) pokazują mi moją słabość. Na czym ona polega? Na tym, że wciąż myślę,
że mam czas. Tak to przynajmniej wygląda, gdy myślę o mojej gotowości na powtórne przyjście Pana Jezusa. Wiem, że ma to nastąpić. Wiem też, że nigdy Jezus nie powiedział
dokładnie, kiedy to się stanie i powinnam być gotowa w każdym momencie mojego
życia. A jednak niejednokrotnie zwlekam ze spowiedzią, z uporządkowaniem życia,
z naprawieniem relacji. W swojej beztrosce liczę na to, że zdążę, że wszystko ponaprawiam, posprzątam, wyczyszczę, posklejam i będę gotowa, by przed Nim stanąć. Czasem jednak przychodzi refleksja, co by było gdyby nie było jutra?
W swoim życiu wielokrotnie przeżywałam kolejne daty „końca świata”. Już jako dziecko dałam się przestraszyć tym, którzy wyliczając układy gwiazd i inne znaki na niebie i na ziemi uknuli datę dnia ostatniego. Pamiętam swój strach i oczekiwanie na to, co nastąpi. Wtedy miałam zaledwie kilka lat, ale później przyszły kolejne wróżbiarskie wyliczenia
i ponowne finałowe odliczania. I co? I nic. Z biegiem czasu i w miarę mojego wzrastania zrozumiałam, że nikt nie zna czasu: „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie,
ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”(Mk 13,32), więc nie na tym powinnam się skupiać. Na czym więc? Na życiu.
Nieżyjący już ksiądz Jan Kaczkowski powiedział kiedyś słowa, które mocno utkwiły mi
w pamięci: „Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje”. To, jak żyć mówi Pan Jezus. Nie tylko mówi, ale i pokazuje.
Daje świadectwo i uświadamia, że każda, nawet najtrudniejsza chwila może być ważna, bo: „Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”. Jeśli zechcę Go naśladować,
to moim życiem nie będzie kierować strach, nie będę wciąż szukać znaków końca i pytać kiedy to się stanie. Będę gotowa żeby żyć. Nie tylko tu i teraz.
- zdjęcie Pixabay