Ewangelia jest źródłem prawd uniwersalnych, mądrości i wskazówek, z których każdy naprawdę może wybrać coś dla siebie. I nie chodzi tu o wybiórcze jej traktowanie,
a raczej o to, że każdy człowiek potrzebuje w danym momencie innych słów.
Każdy z nas jest bowiem inny, w innej sytuacji życiowej, rodzinnej, w innym wieku i stanie psychofizycznym. Nie mówiąc już o tym, że każdy zmaga się z historią całkowicie odmienną od drugiego człowieka. A piszę o tym dlatego, że czytając kiedyś wspólnie fragment z Ewangelii dnia odkryliśmy, że każdy z nas odnalazł w niej coś innego.
W dzisiejszym Słowie (Mt 5, 20-22a 27-28. 33-34a. 37) przemówił do mnie fragment: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”.
Przypominam sobie książkę autorstwa Williama Backus’a „Mówienie prawdy sobie nawzajem” i słowa w niej zawarte: „Ktoś obliczył, że każdy z nas wypowiada dwieście kłamstw każdego dnia!”. Niewiarygodne, jeśli się temu głębiej nie przyjrzeć. Autor, żeby nie być gołosłownym przytacza konkrety zadając pytania – czy nie uciekasz przed niechcianą wizytą mówiąc, że nie ma cię w domu; przyznajesz, że ktoś ładnie wygląda,
by go nie ranić; zapraszasz do kontaktu licząc, że do niego nie dojdzie; mówisz, że nie masz czasu, bo po prostu nie masz ochoty go dla kogoś znaleźć; zasłaniasz się wymyślonymi powodami, żeby tylko nie przyznać się do tego, że o czymś zapomniałeś, albo wręcz nie chciałeś pamiętać.
A ile razy mówisz do kogoś „zrobię dla ciebie wszystko”? Czy naprawdę sam w to wierzysz? Mnóstwo małych „niewinnych” półprawd, kłamstewek, przemilczeń. Nawet wtedy,
gdy mówimy, że musimy coś zrobić, a tak naprawdę nie tyle musimy, co chcemy, to mijamy się z prawdą. To nie jest ewangeliczne „tak, tak; nie, nie”. To nie jest czystość słowa i przekazu. A z drugiej strony boimy się mówić czego naprawdę pragniemy, czego oczekujemy, co dla nas ważne. Boimy się wyrażania naszych przekonań i przyznania się jasno do wyznawanych wartości, ubierając to w ogólniki i półprawdy. Może właśnie dlatego relacje międzyludzkie bywają tak trudne i tak trudno nam się komunikować? Jak mamy się nawzajem rozumieć ukrywając prawdę?
Mówienie prawdy trzeba zacząć od uporządkowania prawd we własnym wnętrzu i odejścia od zakłamywania rzeczywistego obrazu samego siebie, bazowania na tym, co powiedzieli nam o nas ludzie. Od tego, żeby nazwać to, co dla mnie ważne, czego oczekuję, co stanowi dla mnie wartość niezamienną na nic innego.
Mówienie „tak, tak; nie, nie” daje wolność, zadowolenie i uwalnia od niewiarygodnie trudnych chwil sam na sam ze sobą, kiedy czujemy, że to co wyszło na zewnątrz w żaden sposób nie zgadza się z tym, co jest w nas.