„Idź, obmyj się…”

Dziś Jezus przywraca wzrok niewidomemu. Ten cud nie dla wszystkich jest powodem radości. Rodzi pytania i wątpliwości, kłótnię i odrzucenie.

Rzekli mu w odpowiedzi:
„Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz?”
I wyrzucili go precz.

Skąd ja to znam? Ten brak retoryki, brak argumentów i podpieranie się atakiem. Jak widać temat znany od lat, niezależny od okoliczności i osób stojących naprzeciw siebie. A jednak we mnie jest poczucie, że za dużo tego. Tego braku chęci  zrozumienia rozmówcy, poszanowania człowieka w sytuacji, gdy nie umiemy zrozumieć jego punktu widzenia
i jakiegoś otwarcia się na to, że ktoś widzi (co w przypadku tej ewangelii przybiera szczególnego wymiaru) inaczej.
W mojej codzienności, w moim zachowaniu też nie brakuje takiej postawy. Patrzę na moje dzieci, godzę ich kłótnie, przerywam potok oszczerstw lub po prostu wylewanych pretensji i myślę – jak to, macie czelność mnie pouczać? Mnie, wychowawcę, osobę dorosłą?
Zebranie myśli i przyznanie się do takiej postawy rodzi we mnie poczucie bezsilności – tym razem nie wobec postaw mojej trzódki, ale wobec mojej osoby, mojego myślenia i mojej postawy.Wobec tej pychy, która zamyka mnie na słuchanie tego, co wybrzmiewa między wierszami niecenzuralnych czasem wypowiedzi.

Moje wielomówstwo, przeświadczenie, że wiem lepiej, jestem „wyżej” i to mnie trzeba słuchać – to wszystko jest powodem, dla którego dzisiaj naprawdę się zawstydziłam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii krok po kroku, czyli wszystkie wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.