Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego (Mt 28,16-20)
Galilea i góra na którą Jezus zabiera jedenastu uczniów. To On wskazuje im miejsce spotkania, a oni przychodzą oddając mu pokłon. Już wiedzą, że ich Nauczyciel dokonał tego, co wydawałoby się niemożliwe. Zmartwychwstał. Ale nie wiedzą jeszcze, a może bardziej nie rozumieją, co stanie się za chwilę. Być może dlatego św. Mateusz zapisał: „Niektórzy jednak wątpili”.
Czy uwolnili się od tych wątpliwości w późniejszym czasie? Czy umieli iść i głosić?
Przypomina mi się pewna historyjka, która wiele mnie nauczyła. Opowiadałam dwóm małym chłopcom o Panu Jezusie, bo niewiele jeszcze o Nim wiedzą. Jeden z nich miał niespełna pięć, a drugi sześć lat. Tego akurat dnia rozmawialiśmy o modlitwie
i o kierowaniu jej do Pana Jezusa, więc zasadnym wydawało się ich pytanie o to, gdzie
On jest. Starałam się w miarę przystępnie wytłumaczyć im, że Chrystus umarł na krzyżu, ale pokonał śmierć, czyli zmartwychwstał i poszedł do nieba. Słuchali nie zadając żadnych pytań. Dopiero na końcu padło to, które wprawiło mnie w zdumienie: „A kiedy Pan Jezus wróci?”.
Nic w moim opowiadaniu nie było dla nich dziwne. Dziecięca wiara w to, co mówię była pełna i bez odrobiny wątpliwości. Ci chłopcy chcieli tylko wiedzieć, kiedy mogą spodziewać się powrotu tego, który umarł i jest teraz w niebie. Powiedziałam, że nie wiem i nikt z ludzi tego nie wie. Ale tak naprawdę może się to wydarzyć już jutro, albo za wiele lat. I to im wystarczyło.
Te dwa maluchy sprawiły, że przypomniały mi się słowa, które Jezus powiedział kiedyś
do swoich uczniów: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci…”.
Tak, w tym przypadku dzieci były bliżej obiecanej radości niż ja.
Dopełnieniem tej historii jest fakt, że mały Piotruś nie jest ochrzczony, ja tak. Można więc byłoby powiedzieć, że odwróciła się logika Bożego planu. To ja powinnam nauczać, a naukę przekazał mi mały nieochrzczony chłopczyk.
„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu
w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Dzięki moim malcom na nowo odkryłam i zrozumiałam te słowa. I to, że każdy z nas jest posłany i każdy może dla kogoś innego stać się umocnieniem w wierze. Każdy dzień, każda chwila jest do tego niesłychaną okazją.