Rozesłanie. To trudny moment, bo trzeba opuścić Nauczyciela i samemu zacząć nauczać.
To taki moment, kiedy trzeba zweryfikować teorię z praktyką i wprowadzić słowo w czyn.
Każdy z nas w swoim życiu stanął (bądź też stanie) wobec takiej chwili. Wtedy,
gdy opuszczaliśmy rodzinny dom, by z całym bagażem rodzicielskich nauk ruszyć
w samodzielną drogę, jednocześnie swoją postawą głosząc to, co z niego wynieśliśmy.
Czy też wtedy, gdy z dyplomem w ręku szukaliśmy wymarzonej pracy i gdy czekaliśmy,
żeby zdobytą wiedzą dzielić się, budować na niej, nieść dalej w świat to, czego nas nauczono.
Te momenty często niosły ze sobą jednocześnie radość i niepewność. Chęć działania
i pytania o to, czy podołamy, czy umiemy. Czy z podobnymi rozterkami mierzyli się apostołowie? Ci, którzy wędrując za Jezusem, mogli przysłuchiwać się Jego naukom
i czerpać z Jego mądrości w pewnym momencie usłyszeli: „Idźcie i głoście: »Bliskie
już jest królestwo niebieskie«”. Bo jesteście do tego uzdolnieni, bo dostaliście taką moc,
bo potrzeba żniwiarzy… .
W dzisiejszej Ewangelii św. Mateusz z imienia wskazuje wszystkich posłanych.
I co ciekawe, robi to łącząc ich w pary: Szymon i Andrzej, Tomasz i Mateusz, Jakub
i Tadeusz itd. („Tych dwunastu wysłał Jezus […]” – Mt 10,5). Dlaczego? Czy to przypadek? Chyba nie. Sięgając do innych ewangelistów można dostrzec podobny przekaz.
„Następnie przywołał do siebie dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch”. (Mk 6,7)
„Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch
i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości,
dokąd sam przyjść zamierzał”. (Łk 10,1)
Wszystkich Pan posyłał po dwóch.
Rozmyślając nad tym przypomniałam sobie historię sprzed kilku dni. Poprosiłam pewnego dwunastolatka, żeby poszedł porozmawiać z kimś w ważnej dla niego sprawie. A on, pełen obaw zapytał, czy może z nim pójść kolega.
Chcąc zachęcić chłopca do samodzielności próbowałam przekonać go, że świetnie sobie poradzi. Ale równocześnie przypomniałam sobie, jak sama (będąc w podobnym wieku) wzmacniałam się towarzystwem przyjaciół. I wróciłam do chwil, gdy stałam przed drzwiami pokoju nauczycielskiego ramię w ramię z koleżanką rozdzielając role: „Ja pukam, ty pytasz”. Ramię w ramię, bo było raźniej, było odważniej i jakoś tak trudniej było uciec.
I tak też zapewne było z apostołami, czy też uczniami. Razem było łatwiej i trudniej było się zniechęcić.
Tak, Bóg doskonale wiedział jak rozesłać swoich uczniów. I nawet w takim prostym,
choć „podwójnym” geście pokazał, jak bardzo troszczy się o dobro człowieka.